Kategorie

środa, 29 września 2010

Świat zwariował

Europa chce być rozwiązłą prostytutką, neopoganką i eko-terrorystką... . Zastanawiam się gdzie jest granica, jak bardzo można zgłupieć żeby jeszcze oddychać? Paradoksy powstają w wyniku rozmycia rzeczy dobrych i złych. W ten sposób za klapsa rodzic może być sądzony (co jednostkowo zdarza się na porządku dziennym), równocześnie jednak przymyka się oko na niejednostkowe wykrajanie po kawałku człowieka z macicy.

Zastanawiająca jest też prostytucja. Podobno jeden z najstarszych zawodów świata, obecny w każdym miejscu na globie. Hydraulika może nie być, prostytutka znajdzie się zawsze. I przy pełnej społecznej akceptacji prostytucji, jej powszechności i dostępności czynność ta nadal umiejscowiona jest w szarej strefie poza prawem. Automatycznie nasuwają mi się argumenty za prawnym ujęciem prostytucji i opodatkowaniem jej w tak jak każdy inny zawód, bo zasadniczo mechanizm jest taki jak w przypadku każdej innej usługi. Klient-usługodawca-usługa-pieniądz. Olbrzymie wpływy do budżetu państwa. Czego kosztem?
-Córcia kim chcesz zostać jak dorośniesz?
-prostytutką mamo!
Słyszałem też argumenty jakoby zalegalizowana prostytutka miała być synonimem zniewolenia kobiety. Z zasady uważam, że prostytutka nie jest synonimem niczego czego mężczyzna może szukać w kobiecie,a jedynie odpadkiem tejże znajomości. Dlatego pytam serdecznie drodzy państwo, kto pierwszy ma ochotę zacząć utożsamiać się z PROSTYTUTKAMI?

Dywagując dalej, jeżeli można opodatkować przyałtostradowe lekkie panie to dlaczego by nie nałożyć podatków na Kościół? W końcu też stary jak świat i też działa w szarej strefie. Różnica jest jednak zasadnicza, Kościół stara się polepszać rzeczywistość i czynić to na skalę tak lokalną jak i globalną, prostytutki zaś po kres świata zawsze będą spełniały marginalną rolę w funkcjonowaniu owej rzeczywistości.W mojej opinii jednoznacznie pozycjonuje to obydwa tematy na moralnej drabinie społeczeństwa. Powiem więcej, na owej drabinie trzymając je daleko od siebie. Tak jak daleko trzymają się się od siebie końce minispódniczek i sutann.

Tak więc gdzie jest granica. Jak bardzo można zgłupieć żeby jeszcze oddychać? Jak długo można starać się dostrzec mądrość w głupocie?

Brak komentarzy: