Jeżeli istnieje jakaś zależność między dniem, dniem znaczącym coś konkretnego w kalendarzu, a umysłem człowieka i tym co w nim siedzi, to dziś ta zależność jest wyjątkowa. Dla tych co wierzą rodzi się Jezus, dla tych co nie wierzą rodzi się... Jezus także. Te parę dni, kiedy -chyba jeden jedyny raz w roku- naprawdę można usprawiedliwić nic nierobienie i zająć się ogólnym ogarnianiem najgłębszych zakamarów swojej psychiki, uczuć i emocji. Nawet dla największych ignorantów którzy zwyczajowo wszystko maja w dupie. Takie czasy w których przez zwyczajne 24godziny ,360 dni w roku nie można znaleźć chwili na zadanie sobie pytań które gnębią ludzkość od samego początku. Wróć. Czas może by się znalazł, ale człowiek nie chce sobie tych pytań zadawać. Z lenistwa, z wygody, strachu i braku merytorycznego przygotowania zapewne także? I przychodzi Boże Narodzenie. Po godzinach spędzonych przy prezentach, jeszcze dłuższych godzinach spędzonych przy garach, i tych paru przy stole wigilijnym zwanym, przychodzą dni czysto rodzinne i czysto refleksyjne. Wypadało by uwolnić w końcu te myśli które tłamsi się przez cały rok. Odezwać się do tych do których z premedytacją się nie odzywa. Pójść tam gdzie na co dzień się nie chodzi. I pomyśleć o tych którzy są najważniejsi. I może drażnią człowieka te mikołaje wiszące na dwa miesiące przed, ale jedno jest niezmienne. Co roku Święta są niewyobrażalnie magiczne.
A tegoroczne Święta nadeszły jakoś wyjątkowo szybko. W zasadzie nie zdążyłem zauważyć kiedy.W zasadzie to jestem w ciężkim szoku. O wigilii zdałem sobie sprawę na dwa dni przed. Te ostatnie parę(naście) dni tak skutecznie zakolorowało każdy dzień ,że nie było czasu myśleć o końcu roku. Nie ma bardziej zajebistego stanu niż ten w którym człowiek ma czym zająć umysł, a w dodatku sprawia mu to czystą przyjemność. Nie pamiętam kiedy ostatnio czułem się tak dziwnie jak teraz. I to pisanie w pierwszej osobie. Coś jest nie tak. Czuje to.
A tegoroczne Święta nadeszły jakoś wyjątkowo szybko. W zasadzie nie zdążyłem zauważyć kiedy.W zasadzie to jestem w ciężkim szoku. O wigilii zdałem sobie sprawę na dwa dni przed. Te ostatnie parę(naście) dni tak skutecznie zakolorowało każdy dzień ,że nie było czasu myśleć o końcu roku. Nie ma bardziej zajebistego stanu niż ten w którym człowiek ma czym zająć umysł, a w dodatku sprawia mu to czystą przyjemność. Nie pamiętam kiedy ostatnio czułem się tak dziwnie jak teraz. I to pisanie w pierwszej osobie. Coś jest nie tak. Czuje to.
Kocham New Year's Day ,
kocham rok 83' ,
jest zajebiście.
1 komentarz:
aaa.. moje święta też pzyszły znienacka i szybko!
Prześlij komentarz