Kategorie

wtorek, 19 stycznia 2010

Niemy krzyk

Ból. Krzyk. Rozpacz. Krew. Ciała. Zgliszcza. Śmierć. Porody na ulicach. Wody płodowe odchodzące gdzieś w ruinach. Umierające noworodki. Pourywane ręce. Robaki w ranach. Tyfus. Tężec. Gniew. Bezradność. Znikająca nadzieja. Mordy. Śmierć całych rodzin. Całe rody ginące w parę minut. Dzieci tracące matki i ojców. Ojcowie i matki tracące dzieci. Brak wody. Brak cholernej wody która może uratować kolejne istnienia. Frustracja. Niepewność. Ogień. Zgliszcza pochłaniające rozkładające się ciała. Pourywane nogi i palce wystające spod łopat buldożerów. Nienawiść. Zawiść. Klęska. Kataklizm. Głupota. Krzyk rozpaczy, w bólu i śmierci... .



A jedyne co JA mogę zrobić to dalej siedzieć z tą samą pieprzoną kanapką w ręce. Później spuścić wodę w kiblu, i wypić czwartą dziś herbatę, żeby spokojnie udać się do ciepłej koi. Nie zrobić NIC. Ich zabija kataklizm, nas zabija BEZRADNOŚĆ.

W każdej chwili cierpią coraz bardziej, w każdej chwili umierają... . Amen.

2 komentarze:

tosia pisze...

bezradność rozumiem.
a 'amen' znaczy 'niech się tak stanie'. nie potwierdziłabym go po tym ostatnim zdaniu

Unknown pisze...

masz 20 na 20