Kategorie

poniedziałek, 18 stycznia 2010

Przyszłość?

Jeden z gorszych dni w ostatnim czasie, jeden z cięższych tygodni kiedykolwiek. Jakoś po raz pierwszy czuć ,że ta cholerna matura naprawdę będzie już niedługo. I ,że ona w ogóle BĘDZIE. Przy dwóch latach fizycznego nic nierobienia w Lo XII dla tych którzy chcą zdawać owa fizykę na maturze, okazuje się że opanowanie tego materiału w klasie trzeciej w stopniu zadowalającym jest wystarczająco ciężkie. Ciężkie na tyle żeby zacząć się zastanawiać nad jakimiś alternatywami. Z drugiej strony nikt nie mówił że będzie łatwo. Matematyczne eksperymenty trwające cały ubiegły rok - w postaci nauczycielki świeżo po studiach, także pozytywnie nie wpłynęły na ogarnięcie i poukładanie materiału w klasie trzeciej. Można mieć trochę żalu za to , że Ci którzy z zasady powinni być ODPOWIEDZIALNYMI pedagogami , okazują się mniej odpowiedzialni niż my - w pełni regulując sobie uczęszczanie na zajęcia.

Wyścig szczurów w każdej kwestii, to kolejny powód żeby zacząć szukać jakiejś alternatywy. Jest się tu o co bić? I tak cała nauka i edukacja zostały obecnie sprowadzone do poziomu uproszczania wszystkiego, robienia z ludzi debili, wmawianiu że humanista nie może być ścisłowcem czy opieprzania się słabo opłacanych nauczycieli. Ta zwyczajna chęć edukowania młodych ludzi dla idei inwestowania w tę część społeczeństwa która za dziesięć lat kraj będzie kształtowała, a za dwadzieścia krajem będzie rządziła już nie istnieje. Albo przynajmniej jest na wymarciu. Podobno na uczelniach wygląda to nieco lepiej, ale szkolnictwo ponadgimnazjalne leży i kwiczy. A nic nie działa tak dysmotywująco jak brak sensowności wkładanej pracy.

Jest więc o co walczyć? Wyjechać z tego kraju, zdobyć doświadczenie, zdobyć wykształcenie, poznać nowych ludzi, doszlifować języki. A czując rzeczywiście głęboką obywatelską więź, powiem więcej, patriotyczną więź, wrócić za jakiś czas i zacząć swoją widzą dzielić się na rzecz czegoś przyszłościowego.

Kwestia języków, dość bolesna. Przy odpowiednim nakładzie pracy w pełni do ogarnięcia , w co chyba po raz pierwszy sam zaczynam wierzyć.

Ale wszystkie wątpliwości zdają się blaknąć w momencie kiedy człowiek zaczyna się oswajać z myślą porzucenia wszystkiego co do tej pory tu zbudował, relacji, znajomości, więzi z rodziną. Partnera, partnerki. Ulubionych pubów. Karkonoszy i Tatr. Tego jebitnie zimnego morza. Niby wszystko zwyczajne i codzienne, ale jak by się od tego odciąć niemalże z dnia na dzień? Ciężka sprawa. Chyba jedyna którą naprawdę ciężko jest przeskoczyć.


Czasu na zastanawianie jeszcze trochę jest.. chodź z dnia na dzień topnieje on znacznie. W końcu i tak trzeba będzie się odważyć i nie patrzeć za siebie.



RMF Classic i yerba mate skutecznie zapobiegają zapaści psychicznej, polecam w chwilach słabości. Ze specjalną dedykacją dla Motylka.

2 komentarze:

tosia pisze...

mój zestaw na odżycie: radio ram i zielona herbata z brzoskwinią.

matura minie. dokształcisz się i tak gdzie indziej.
krakonosze i jebitnie zimne morze są miłym dodatkiem.
ale
no ale właśnie. nie da się stąd wyjechac. nie mi. jeszcze nic mnie za granicą nie zachwyciło bardziej.

wybywaj. i tak wrocisz. hope so :)

Anonimowy pisze...

w naszej szkole będzie lepiej;*