Środa, środek tygodnia, można zacząć odliczać dni do końca. Wstaje człowiek o godzinie szóstejtrzydzieści, najbardziej znienawidzonej porze ze wszystkich najbardziej znienawidzonych. Jak automat robi automatycznie te same codzienne poranne czynności. Jak każdego innego dnia nie je śniadania w domu w przeciwieństwie do statystycznie normalnego człowieka. Jak każdego dnia musi zabrać kanapkę w plastikowym woreczku z polietylenu przygotowaną naprędzce wieczorem dnia poprzedniego. Wychodzi o te same cztery minuty za późno jak wczoraj. Tak samo pośpiesznym krokiem się śpieszy pośpiesznie, aby zdążyć na ten sam tramwaj, z innnym motorniczym, na który spóźnia się każdego dnia. Ta sama trasa, te same korki, te same idiotycznie postawione znaki. Ten sam fatalny zjazd gdzie przynajmniej raz w tygodniu, w każdym tygodniu, jakiś kierowca fatalnie zahacza o tramwaj blokując ruch setek pasażerów na następna godzinę. Ci sami ludzie których po jakimś czasie zaczynasz kojarzyć, a oni zaczynają kojarzyć ciebie. Ci sami ludzie którzy mimo tego nigdy się nie uśmiechną ot tak, przez co zawsze wszyscy są równocześnie podirytowani. Te same tabuny pasażerów z grupy over seventy, i to samo pytanie "dlaczego oni kurwa nie mogą jechać do tego sklepu sklepu te dwie godziny później?". Wszystko jest tak samo szare i byle jakie jak to o siódmejparenaście grudniowego dnia w mieście bywa. Kto jeździ ten rozumie. Pokonuje te same siedemset metrów w linii prostej z przystanku do holu żółtego budynku na tyłach Orląt Lwowskich, które pokonuje codziennie. Pokazuje ten sam zielony identyfikator jakie pokazuje inne dwieście osób temu samemu gościowi w czarnym mundurku zadając sobie pytanie za co my mu właściwie płacimy? Idę tym samym korytarzem w tym samym kierunku, aby się rozpłaszczyć w nowo(sic!) powstałej szatni. I pokonując te same schody na to samo piętro pod te same drzwi. Słyszę uradowane głosy, jak tylko dwa razy w krótkiej prawie trzyletniej -dla mnie- historii tego miejsca, oznajmiające że tych dwóch parszywych godzin które przeważają nad sensownością ruszania dupy z domu w każdą środę, NIE MA.
najbardziej nieszanująca czasu człowieka instytucje w Polsce! Na szafot ich. <ściana>
najbardziej nieszanująca czasu człowieka instytucje w Polsce! Na szafot ich. <ściana>
____
Język adekwatny do tematu.
1 komentarz:
hahaha.. ochroniarz to Kuba wiesz? tak poza wszystkim ;D hihi tak no szkoła Twojego czasu nigdy nie uszanuje, ale to ostatni rok, OSTATNI!więc lej, zagryź zęby.. hmm.. możemy oboje się podpisać pod Twoimi odczuciami co do poranków.
Prześlij komentarz