Biegnie przed siebie. Amok. Chaos. Mrok który widzi przed sobą staje się coraz gęstrzy. Biegnie dalej. Przewraca się, nie czuje bólu. Nic nie czuje. Podnosi się i biegnie dalej, bez zastanowienia, bez celu.
Ucieka przed przeszłością. Za sobą zostawiając jedynie ból i rozpacz. Poszukuje nowego. Biegnie w stronę światła. W stronę jedynego jasnego punktu. Jedynej szansy w swoim życiu. Jedynej drogi. Albo da z siebie wszystko- wróci, zwycięży. Przezwycięży siebie i udowodni ,że nie ma rzeczy nie możliwych. Że niemożliwe nie istnieje. Nie istnieje dla niej. Dla człowieka. Człowieka. Ale czym ona w zasadzie jest? Wspomnieniem? Przyszłością i przeszłością? Nadzieja? Dla siebie tak. Nie ma tu nikogo innego, nikt jej nie ściga. Nikt nie chce jej skrzywdzić. Przed nikim nie ucieka. Przeraźliwa cisza, ciemność i tylko jedna iskra rozjaśniająca całość. Jeden jasny punk rozjaśniający mrok, jedyna iskra nadziei. Światłość która może pokonać mrok. Siła która pomoże jej wygrać, przezwyciężyć rozpacz i samotność. Wie ,że to jedyna droga, odwrotu nie ma. Biegnie ile tylko ma sił. Nie czuje nóg, nie czuje ziemi, nie czuje powietrza-nic nie czuje. Nie zdaje sobie z tego sprawy. Nawet tego nie zauważa. Teraz istnieje dla niej tylko jeden wyraźnie postawiony cel. Jedyny wyznaczony azymut który ma zadecydować o reszcie jej życia. O lepszym „jutro”. O naprawieniu wczoraj. Ale czy warto? Nad tym będzie się zastanawiała jak wygra. Jak zwycięży. Niewiele jej brakuje. Jest przecież tak blisko. Tak blisko aby wygrać życie. Istnienie . Albo zginąć. Zamienić się w proch, dać zapomnieć o sobie światu- nie narzucać się. Nie wracać. Nie nawiedzać. Bo i po co? To ona zadecyduje. Nie może mieć do nikogo pretensji, żalu. Jeżeli nie wytrzyma to tylko z własnej winy.
Ale chce zwyciężyć. Wygrać życie. Cała spocona, oblepiona pyłem i krwią. Biegnie na przód, biegnie do jasności .Jasności która jednak się nie zbliża. Ona się oddala. Tego nie mogła przewidzieć, o tym nie wiedziała. To było wliczone w cenę. Ryzyko. Ryzyko istnieje, zawsze mu podlegamy. ONA mu podlega. Na tym opiera się całe życie. Zaczyna odczuwać ból, już wie ,że przegrała. Widzi to. Nie przestaje w wysiłkach. Pomimo tego ,że pada z sił, biegnie dalej. Jakaś mała część jej duszy mówi ,że to już bezproduktywny wysiłek, bezcelowy. Ale ona przecież nie może tak po prostu przestać!
Nie akceptuje takiego rozwiązania. To dla niej nie istnieje. Kolejna rzecz która jest jej obca. Nie wierzy że przegrała, ona wierzy że wygrana jest jeszcze przed nią. Przewraca się po raz kolejny. Upada łagodnie , dźwięcznie. Leży bez ruchu, już umiera. Jednak nie przestanie. Nie tu i nie teraz. Nie tym razem. Podnosi się. Z trudem staje na nogi. Z tytanicznym wysiłkiem. Za sobą widzi tylko ciemność. Zaczyna iść przed siebie, nie pozwala zwyciężyć słabości. Przecież ona nie ma słabości. To ona rządzi sobą. Nie jakieś uprzedzenia czy ograniczenia. Ograniczenia nie istnieją.
Osuwa się na ziemie, czuje ,że tym razem się nie podniesie. Leży. Płytko oddycha. Pierś delikatnie faluje w rytmie nieregularnych oddechów. Oczy ma zamknięte. Przewijają się jakieś chaotyczne obrazy, niepoukładane, niewyjaśnione. Obce miejsca, obcy ludzie, obce zdarzenia.
Nie rozumie. Nigdy nie rozumiała właściwie dlaczego. Dlaczego dzieje się tak a nie inaczej. Zawsze zadawała sobie to jedno pytanie. Bezcelowo- bez odpowiedzi. Szukała odpowiedzi na pytanie bez odpowiedzi. Tracąc cenny czas. Trudno. Wie ,że zaraz ostatecznie straci kontakt z tą materialną symulacją życia. Z tym zawieszeniem miedzy czasami, miedzy miejscami. Miedzy życiem a śmiercią. Chce ostatni raz spojrzeć na to co ja pokonało. Zwyciężyło. Zabiło. Delikatnie uchyla powieki, znowu widzi iskrząca się przyszłość, przyszłość którą nie dane jej będzie oglądać.
Mrok staje się jednak jaśniejszy, nie wie co się dzieje. Czyżby już umarła? Iskra staje się większa, Bliższa. Wiara rośnie. Wiara towarzyszyła jej zawsze, bez wiary nie ma życia. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę. W siebie wierzyła zawsze, tylko dlatego przegrała dopiero teraz. Ale wiara jest nadal. Ciemność powoli staje się jasnością. Wyraźnie to widzi. Tak, to już ostateczny koniec. Podnosi się na kolana- klęczy. Patrzy się w swoja przyszłość. Wsłuchuje się w siebie- w swoja dusze, w swoja przegrana. Wiarę. Nastaje jasność. Oślepiający blask nie pozwala jej nic zobaczyć. Blask i szczęście. To widzi ,to czuje. Wygrała. Rozsadek podpowiada jej ,że wygrała. Wiara wygrała. Determinacja i siła. Ona zwyciężyła. Czuje ,że traci kontakt, wraca, traci świadomość. Wybudza się z tego letargu. Przestaje myśleć, przestaje czuć. Przestaje widzieć. Zaślepiła zmysły. Nie wie co się stanie. Zapomina o wszystkim. Odpływa. Już wraca.
Starszy tekst, długo przeleżał w szufladzie.. .
4 komentarze:
wtf??? nudzi Ci sie?
Dla mnie spoko:) sporo głebszych mysli... chaotycznie ale taki pewnie byl zamysl
Za poważnie.
fajnie ze nie cytujesz papieża
Prześlij komentarz