Kategorie

piątek, 20 sierpnia 2010

Wschody i zachody bez horyzontu.

Żagle. Mają w sobie coś co nie pozwala człowiekowi o nich zapomnieć. W lipcu minęły dwa lata odkąd porządnie szarpałem się z szotami, fałami i całą reszta sznurków. Kanał Le Manche, morze północne, część Atlantyku. To zdjęcie które za każdym razem ja i Ty oglądamy po wejściu na tego blogspota. I ciagnie cholera, ciągnie na to morze a jednak nadal nie udało mi się popłynąć.

Tak prawdę mówiąc chyba po cichu naiwnie liczę na to ,że pewnego dnia zadzwoni ktoś i powie „hej stary, jutro wypływamy, dwa miesiące w morzu, zbieraj się”, a ja tylko przytaknę spakuję się i pojadę, żeby popłynąć. Tak jak z górami zawsze jest mi po drodze, tak z morzem się rozmijamy. Może to też kwestia ludzi. Góry sprzyjają samotnym wypadom, spontanicznym reakcjom i planom. Tu trzeba mieć konkret. Zdecydownie czas na konkret.

Nocne psie wahty, reje kołyszące się wysoko nad pokładem. Brasowanie, pompowanie i zerowa widoczność w mgle rodem z Karaibów. A może to tamta mgła jest rodem z Północnego? Kambuz, prace bosmańskie.. . Tyle, że ten wytm żeglarstwa rozminął się z realiami już dawno. Teraz wszystkie drzwi otwierają – choć częściej zamykają wszędobylskie pieniądze. Tego korzennego żeglarstwa trzeba dobrze poszukać. Mam nadzieję ,że gdzieś jeszcze można je znaleźć. Pracę zgiętego karku wymienioną na ciepły posiłek, koję, i bezhoryzontowe wschody i zachody. Nawet na promie czy kontenerowcu.

Pozostaje jeszcze jedna, w pewnym momencie dość kluczowa kwestia. Kobieta. Morze i kobieta. Pozostaje więc przestać jeść mięso kraba i zapijać je białym winem, a rozejrzeć się za dobrą kompanią gdzieś na śródziemnym, północnym czy gdziekolwiek gdzie mokro i wieje. I zabrać kobietę.

Ahoj, wszystko zapłacone.
Jeżeli szukasz zgiętego karku, wystarczy napisać.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

zgrabnie napisane ;)