Kategorie

niedziela, 7 marca 2010

To nie łyżka się krzywi, to świat się ugina

Niecała godzina spędzona na wrocławskim dworcu i mam wrażenie, że otacza mnie psychoza. Wybierając pieniądze z bankomatu miałem wrażenie że siedzący po sąsiedzku na ziemi pijak rzuci się na te banknoty, które wypluje maszyna. Parę chwil później kupując butelkę mineralnej, kładę portfel na ladzie pod okienkiem, szybko reflektuje się: 'kładziesz portfel-stracisz portfel'.. . Szukając wolnego przedziału, przechodząc trzeci wagon naszły mnie wątpliwości czy wolny przedział w ogóle jest sens szukać, wszak jak z dziadka PRLu pradziadka wiadomo, wolny przedział klasy drugiej Polskiego PKP to dobra okazja na stracenie wszystkiego... STOP KURWA! Czy rzeczywiście ten kraj w każdym miejscu chce mnie ojebać i zrobić w chuja (za moją kasę)? Czy to tak naprawdę tylko budowane przez wieki uprzedzenia i stereotypy? Czy zawsze idąc do kibla w pociągu (w pociągach polskich nie ma toalet, są kible) będę musiał zastanawiać się o to czy sąsiad z przedziału faktycznie mnie nie opierdoli. To nie łyżka się krzywi, to świat się ugina.

Pociąg relacji Wrocław centralny – Warszawa wschodnia. Odjazd punktualny. Przedział finalnie pusty jednak, walczę z uprzedzeniami. Po chwili dosiadają się trzy osoby. Jak dowiaduję się słuchając tematu rozmowy wszyscy ze szkoły oficerskiej we Wrocławiu. Topografia Polski opanowana na 5kę. Schludnie ubrani, brak znanych marek. Dziewczyna czyta Joy'a, panowie rozmawiają, wszyscy sączą piwko. Po prawdzie jest to już druga kolejka. Jedziemy dopiero piętnastą minutę. Przyszłe zaprawione dowództwa!

Jadąc przez Wrocław, końcówką lutego roku 10' nasypem w kierunku na Oborniki Śl. Odniosłem wrażenie, że całe to miasto to jeden wielki śmietnik. Czarny śnieg topnieje, spod czarnego śniegu zaczynają wystawać tony syfiastego niedbalstwa i zwyczajnego chamstwa ludzi mieszkających dookoła. Szary krajobraz, betonowe bloki. Zalane ogródki, mnóstwo piasku i soli na chodnikach. Jednym słowem syf, kiła i mogiła. W ten krajobraz idealnie wpisywał się nastrój rozżalonych polskich podoficerów, którzy mówiąc o Armi Stanów Ameryki Północnej, zazdroszczą im wszystkiego. Poczynając od pokrojonego ananasa na szwedzkim stole w bazie Vulcan, prowincji Ghazni w Afganie, kończąc na urlopach macierzyńskich przyznawanych od ręki na tejże misji. Nie wspominając już o stosunku kompletów mundurów 7:2, dla kogo 7, a dla kogo 2 - mówić nie muszę.

Godzinę później dowiedziałem się o ćwiczeniach w terenie. Miesiąc wcześniej (licząc od owego dnia) na poligon treningowy przyjechały miny wycofane z użycia w 59' roku.

Pozostaje mieć nadzieję, że nie będzie potrzeby sprawdzać skuteczności bojowej tej armii w praktyce. Przynajmniej przez następne pięćdziesiąt lat.


_______
Nawet blu się zmieniła(sic!)

3 komentarze:

peggy pisze...

co to za jakieś ocenianie zmian, hę?

gregory. pisze...

No, wiesz chociaż, jak się odmienia nazwę mojego tymczasowego miasta, masz "+" na swojej płaszczyźnie u mnie.

Ciągle rozkminiam to, czy Twoje zdanie o elektrowniach wiatrowych (tych, koło Pucka; generalizując, koło Helu... pamiętasz je?), przyjąć do swojego systemu poglądów. I nie każ mi przyjmować nowego zdania o armii, bo mam już wyrobione, którym mogę zarażać innych, jak grypą - gdybym ją miał.

Polskę A i B rozgranicza podobno Wisła, czyli nawet emigrując do siebie na Wybrzeże, pozostanę w naszej, swojskiej i zachodniej Polsce.

Anonimowy pisze...

'(w pociągach polskich nie ma toalet, są kible)' - kocham to zdanie xD
Spójnie;)